A dokładniej ruszył pan w obcisłym i w kasku, nie fair bo przejechał przez pasy na czerwonym.
Doganiamy go przy szkółce ogrodniczej i jedziemy. Nasłuchałam się przy Tour de Pologne o tych wszystkich tunbelach aero wiec wykorzystujętę dziurę w czasoprzestrzeni i jako trzecia piłuję. Panowie w obcisłym tną przodem.
Na skrzyżowaniu z Powstańców dołącza kobietka na białym Giancie miejskim. Serce mi zabiło na widok tego pięknego roweru! Wiadomo....
Pani na białym Giancie odpada na prostej, ja i pan w obcisłym jedziemy ku Wiśle.
Przed mostem nie wytrzymuję tempa (ślimaczego) i wyprzedzam pana w obcisłym. Po odgłosach poznaję że to ubodło pana w obcisłym i goni z zaangażowaniem. Ale czas mnie goni (do pracy) wiec nie odpuszczam. Panu udaje się dogonić mnie przy Poczcie Głównej, ale coś mu nie wychodzi z przejechaniem skrzyżowania bez świateł.
Matka na rowerze finiszuje w koszulce lidera wpadając na Rynek pomiędzy gołębie, parasole kwiaciarek i pijanych jeszcze weekendem turystów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz