poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Tour de Cracovie czyli matka na rowerze i panowie w obcisłym

Peleton uformował się na Wielickiej koło stacji BP. Do wyścigu przystąpili pan w obcisłym i w kasku (na Kreidlerze za pierdyliard złotych), pan w obcisłym i bez kasku (na Meridzie za półpierdyliarda złotych) i matka na rowerze  (za friko dostanym od ex 40-letnim holendrze) z sakwą, w dżinsach, żakiecie i kasku. Ruszyli!

A dokładniej ruszył pan w obcisłym i w kasku, nie fair bo przejechał przez pasy na czerwonym.


 Doganiamy go przy szkółce ogrodniczej i jedziemy. Nasłuchałam się przy Tour de Pologne o tych wszystkich tunbelach aero wiec wykorzystujętę dziurę w czasoprzestrzeni i jako trzecia piłuję. Panowie w obcisłym tną przodem.

Na skrzyżowaniu z Powstańców dołącza kobietka na białym Giancie miejskim. Serce mi zabiło na widok tego pięknego roweru! Wiadomo....

Pan w obcisłym i w kasku opuszcza peleton wybierając drogę przez mękę chodnikiem. Reszta jedzie ulicą, ja też, w sumie przez 7 lat tylko raz mnie tam potracił samochód (i uciekł).

Pani na białym Giancie odpada na prostej, ja i pan w obcisłym jedziemy ku Wiśle.

Przed mostem nie wytrzymuję tempa (ślimaczego) i wyprzedzam pana w obcisłym. Po odgłosach poznaję że to ubodło pana w obcisłym i goni z zaangażowaniem. Ale czas mnie goni (do pracy) wiec nie odpuszczam. Panu udaje się dogonić mnie przy Poczcie Głównej, ale coś mu nie wychodzi z przejechaniem skrzyżowania bez świateł.

Matka na rowerze finiszuje w koszulce lidera wpadając na Rynek pomiędzy gołębie, parasole kwiaciarek i pijanych jeszcze weekendem turystów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz